środa, 4 kwietnia 2018

Płaska Ziemia wykrzywia czasoprzestrzeń


Witajcie.


Nie, nie jestem Einsteinem płaskoziemców. Ziemia(a właściwie jej model) jest krzywa z konieczności, taka jest teza niniejszej notki. Nie mam tu bynajmniej na myśli krzywizny postulowanej przez oficjalne modele Ziemi kulistej(elipsoidalnej). Jest to skrzywienie nieuniknione w jedynym słusznym i prawdziwym modelu: płaskiej Ziemi. 


Teoria płaskiej Ziemi zakłada, że Słońce stale pozostaje ponad płaszczyzną Ziemi. Tym samym próbuje tłumaczyć zjawisko nocy zmieniającą się w ciągu doby odległością Słońca, które miało by na tyle dalece oddalać się od obserwatora, by je wywoływać. Podobnie żarówka czy latarnia tuż ponad podłogą/ulicą rozświetla pewien obszar wokół siebie pozostawiając dalsze obszary coraz bardziej ginące w mroku. Kłóci się to niestety ze zjawiskiem terminatora w modelu kulistej Ziemi, czyli ostrej granicy między dniem a nocą. Gdyby faktycznie miało być tak jak w modelu płaskiej Ziemi, granica między nimi nie była by zaznaczona: zmierzch i świtanie niezależnie od miejsca na Ziemi i pory roku musiały by być znacząco rozciągnięte w ciągu doby i na znacznym obszarze Ziemi, następowały by jeszcze na długo przed zachodem i po wschodzie, obejmując większą część doby. Właściwie nie sposób było by mówić o nich, ani nie sposób było by wyznaczyć granicę między dniem i nocą, zmiany oświetlenia powinny następować płynnie i stopniowo.


Podobnie jak żarówka, Słońce bliskie powierzchni Ziemi ma oświetlać ją w ograniczonym zasięgu, co ma tłumaczyć występowanie dnia i nocy, niestety konsekwencją takiego modelu jest to, że rozświetlanie przechodzi stopniowo w mrok, bez wyraźnego oddzielenia dnia od nocy. Źródło: omii.pl


Zestawienie faktycznego rozkładu dnia i nocy(dzielonych prościutką, stosunkowo ostrą linią terminatora) z postulowanym sposobem oświetlania na płaskiej Ziemi. Źródło: www.oobe.pl

Kolejnym koniecznym dla modelu płaskiej Ziemi, tj wynikającym z niej, choć nieobserwowanym zjawiskiem była by widoczność Słońca nocą. Nie powinno ono nigdy znikać przed obserwatorem na płaskiej Ziemi, a zataczać wykrzywione perspektywą kręgi na nieboskłonie w dobowym rytmie na wszystkich szerokościach geograficznych, w ciągu całego roku. Ponadto powinno ono wędrować po niebie ze zmienną prędkością: najszybciej w godzinach południowych, wolniej przy wschodach i zachodach(które nie powinny mieć w tym modelu miejsca, a już na pewno nie w takiej formie w jakiej są obserwowane), najwolniej nocą, w czasie północy(jakież to absurdalne).


Ponadto z wędrówką Słońca po niebie wiązać musiało by się zjawisko zmiany jego średnicy kątowej, winna ona być największa w południe, zaś najmniejsza, przy tym wciąż obserwowalna o północy. Podobnie rzecz tyczy się ruchu Księżyca po niebie. Wielkości tych ciał faktycznie zmieniają się, jednak nieznacznie. Zmienna jest również ich prędkości w wędrówce. Nie ma to jednak związku z porą dnia, ani ich miejscem na nieboskłonie jak wynikało by to z modelu płaskiej Ziemi, a z porami roku dla Słońca i położeniem na orbicie dla Księżyca. Na potrzeby rozważań, na podstawie prostej obserwacji można mówić, że ich prędkości i rozmiary pozostają stałe. Fakt ten nie koresponduje z postulowanymi przez model płaskiej Ziemi zjawiskami.


Konsekwencją modelu płaskiej Ziemii powinno być zachowanie Słońca i Księżyca jak przedstawiono: ciała nigdy nie zachodzą a zniżają się ku północnej części horyzontu jednocześnie zwalniają swój bieg i pozornie maleją. Nic takiego nie obserwujemy. Ilustracja poglądowa.


Zamiast tego widzimy Słońce i Księżyc poruszające się miarowo po nieboskłonie, zachowujące swoje rozmiary kątowe, przecinające horyzont w punktach odległych od kierunku północnego. Jak to pogodzić z modelem płaskiej Ziemi? Ano wykrzywiając wokół wszystko tak by dało się dopasować do narzuconej wizji. Ilustracja poglądowa.



O czym już wspomniałem: ich trasy po niebie powinny wyglądać inaczej niż ma to miejsce w rzeczywistości. Należy zauważyć, że nie powinny one nigdy i nigdzie przecinać horyzontu a jedynie zbliżać się doń maksymalnie nad północną jego częścią. Tymczasem nie tylko przecinają one horyzont, obserwujemy również na coraz mniejszej szerokości geograficznej, że zachodzi to z coraz większym kątem, aż na równiku krzyżują się z nim prostopadle. Z kolei na szerokościach południowych kąt ten będzie rozwartym względem tego który mieliśmy na północnych. To nie ma prawa występować w modelu  płaskiej Ziemi, ponieważ obydwa ciała stale pozostając ponad horyzontem powinny wyznaczać trasy o nachyleniu nigdy nie mierzącym względem horyzontu kąta prostego ani tym bardziej rozwartego, i nigdy go nie przecinające, a jedynie opadające ku niemu najniżej nad północną jego częścią.


Osoby będące przekonane do teorii płaskiej Ziemi i negujące fakty, nie rozumieją w istocie obydwu, gdyż nie potrafią wnioskować implikacji jak powyższe wynikających z ich modelu i zestawić ich z faktami, których także najwyraźniej nie znają, chyba że...


Ziemia, a raczej wszystko wokół jest krzywe, a płaskoziemcy mają rację. Jak to, dlaczego? Jeśli uprzemy się, że model płaskiej Ziemi jest słuszny, to jedynym sposobem pogodzenia postulowanych zjawisk, które niestety nie mają miejsca z obserwacjami jest wprowadzenie kolejnego założenia o "wykrzywieniu" obserwacji przez specyfikę natury - nieudowodnione zjawiska które mają za to odpowiadać. Dzięki temu Ziemia wciąż pozostaje płaska, ale jej krzywiznę na swoich barkach musi dźwigać teraz cała reszta modelu. I dokładnie to robią płaskoziemcy! Komplikują jeszcze bardziej całą resztę nad płaszczyzną, aby ta pozostała bez zmarszczek. Dla przykładu fakt pozostawania Słońca i Księżyca w stałych rozmiarach godzą ze swoim modelem poprzez założenie, że atmosfera lub kolejny dodatkowy byt - kryształowy firmament nad naszymi głowami cechują się własnościami optycznymi na podobieństwo soczewki i to w taki idealny sposób, by mimo zmiennego położenia i odległości ciał ich powiększanie optyczne dostosowywało się na potrzeby obrazu o niezmiennych rozmiarach. Dalej, nie mogąc wytłumaczyć zjawiska terminatora, czyli ostrej granicy dnia z nocą, a także niuansu w sposobie rozświetlania powierzchni Ziemi, postulują dodatkową właściwość Słońca, jaką ma być niejednorodne w zależności od kierunku emitowanie światła, i znów tak cudownie dopasowane by dawało obraz zjawiska taki, jaki w modelu kulistym nie wymaga dodatkowych zabiegów. Jak widać, krzywizna nie przepadła - za cenę wypłaszczonej Ziemi krzywo zachowują się teraz Słońce i niebo. O zgrozo, dla płaskoziemców nie stanowi to żadnego problemu. Któryś z nich mógłby tutaj faktycznie pokusić się o bycie Einsteinem, i tłumaczyć to dopasowywanie zjawisk do obserwacji zamiast optyką i kierunkowością światła - zakrzywianiem czasoprzestrzeni! Wyobraźnia z brakiem umiaru mają tutaj wielkie pole do popisu.


Jednak i na to wpadli: wypłaszczenie krzywi wszystko wokół. Źródło: youtube.com

...Wielokrotnik




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz